PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119410}

Źródło

The Fountain
7,3 90 601
ocen
7,3 10 1 90601
6,6 18
ocen krytyków
Źródło
powrót do forum filmu Źródło

Jest to obraz wyjątkowo słaby i wszelkie sugestie, że jeśli komuś się nie podoba to znaczy,
że nie zrozumiał są bardzo nie na miejscu i bardzo aroganckie. Myślę, że osoba powyżej 12
lat, albo z mózgiem rozwiniętym bardziej niż dwunastoletni, nie będzie miała żadnych
problemów by ujrzeć "wielkie treści" i "przesłania". Wszelkie nawiązania są tu pokazane
wprost a analogie na poziomie "pomarańczowy jak marchewka". Film nie niesie ze sobą
głębszych sensów. Jeśli ktoś został olśniony kręgiem życia albo śmiercią jako początkiem,
powinien to zachować dla siebie. Aronofsky prawie jak zawsze robi fajerwerki i tutaj to już
przegiął na maksa. Sceny w kosmosie, z całą tą bańką, sztucznym drzewem itd itp, kicz,
tandeta. Estetyka na poziomie "Strażnika Raju" Piotra Rubika. Historia współczesna
tragicznie naciągana, naiwna, bohaterowie sztampowi, sztuczni jak z opery mydlanej.
Ohyda! Ten wątek z drzewem życia i Hiszpanią jeszcze gorszy. Gdybym nie wiedział, że to
Aronofsky to bym pomyślał, że ktoś zrobił świetny pastisz kina pseudointelektualnego i
filozoficznego. Niestety film jest bez dystansu, kręcony na serio i dlatego poziom
zażenowania w wielu momentach jest nie do zniesienia. Reżyser jest zdolnym
rzemieślnikiem i filmem "Zapaśnik" pokazał, że proste historie wychodzą mu świetnie,
natomiast ilekroć sili się na coś więcej, to dostajemy totalny bubel, tandetę i kicz w ładnym
opakowaniu, ze świetną muzyką, aktorami i zdjęciami. Z chyba piętnastu minut nakręconego
materiału zrobił pełnometrażowy obraz z czterdziestoma zakończeniami jeden po drugim w
trzech historiach połączonych na ślinę. Naprawdę nie ma w tym podwójnego dna, nie ma
wielkiej symboliki, nie ma głębi. Poziom intelektualnych wzniesień i doznań dla Wojowników
Światła Paulo Coelho (dla jasności nie jest to komplement).

ocenił(a) film na 10
Bonneville

A mnie rozwalają takie buraki jak Ty, które niedostrzegają piekna obrazu, a szukają rewelacji w filmie po nazwisku rezysera...

Ja oglądałem ten film zaraz jak sie pojawił 2006/2007 r. nie mając pojęcia kto to Aronofsky, dopiero po Tym filmie zaciekawił mnie reżyser...

A flm "zapaśnik" był właśnie typowo nudnym amerykańskim gniotem, gdzie oczywiście świetnie zagrał Rourke

ocenił(a) film na 1
UPADLY_WIDZ

Czytaj ze zrozumieniem człowieku i nie nazywaj burakami ludzi, których nie znasz.

ocenił(a) film na 10
UPADLY_WIDZ

Dla mnie film jest genialny, świetne zdjęcia, aktorstwo, muzyka, historia.
Nie twierdze że nie zrozumiałeś filmu, ale może to nie ten poziom wrażliwości. A z kolei ty sugerujesz że osoby którym film się spodobał są co: pseudo-inteligentne? Nie dojrzałe? Twoje argumenty są równie z dupy, jak te typu " filmu nie zrozumiałeś"

ocenił(a) film na 10
Justyna0810

Upadły- ta odpowiedź była do Bonneville

ocenił(a) film na 1
Justyna0810

Owszem nie ta wrażliwość. Może porozmawiamy o sztuce, bo to raczej moja wrażliwość.

Dla jednych "Źródło" jest genialne dla mnie jest tandetnym kiczem.
Dla jednych Paulo Coehlo jest filozofem życiowym, dla mnie grafomanem i tandeciarzem.
Dla jednych Piotr Rubik jest wspaniałym kompozytorem, dla mnie kiczowatym i pompatycznym gościem co robi kasę na ludziach bez gustu.

Tylko mi nie pisz, że o gustach się nie dyskutuje.

Jeśli mam być szczery, to będę.
"Źródło" tyka odpowiednie struny w człowieku swoją muzyką, obrazem, tkliwą historyjką, oblaną sosem czegoś "głębszego".
Jeśli ktoś te struny odpowiednio i regularnie zaspokaja, to niestety nic nie wyniesie z tego filmu oprócz nutki zażenowania.

ocenił(a) film na 10
Bonneville

Owszem, o gustach się dyskutuje ale się ich NIE OCENIA. A Twoja wypowiedź to zwyczajna ignorancja. Bo nie dopuszczasz że film komuś kto "regularnie zaspokaja swoje struny emocjonalne" się podobał, tak jak inni nie dopuszczają by ktoś powiedział złe słowo na ich ulubiony film. Niczym się od takich ludzi nie różnisz. Twoje opinia jest jedna, jedyna i najlepsza.

ocenił(a) film na 1
Justyna0810

Owszem dopuszczam, że film może się podobać. Wszystko się może podobać, ale na rany Chrystusa, nie nazywajcie tego kinem ambitnym, filozoficznym, czy głębokim.
Zauważyłem, że "Źródło" ma dla wielu osób wydźwięk kultowy. Niestety o przedmiotach kultu należy wyrażać się ostrożnie, ponieważ wyrażając się krytycznie nie atakuje się przedmiotu kultu a jego wyznawców przede wszystkim. To samo tyczy dyskusji religijnych, politycznych, o księżnej Dianie, czy innych pierdołach.
Jeśli film dał Ci satysfakcję, to spoko. Jeśli czujesz się dzięki niemu szlachetniejsza, to spoko. Jeśli jesteś dzięki niemu mądrzejsza i skłonił Cię do refleksji...hmmm... no niby też spoko, choć nie do końca.


Natomiast ogarnijcie się proszę fani tego "dzieła".
Ten film nie działa na Was bo jesteście mądrzy i wrażliwi ponad przeciętną. Radzę też przyjąć pokornie do świadomości, że jeśli na kogoś film nie działa, to może właśnie nie dlatego, że nie zrozumiał, lub jest mniej wrażliwy, ale może dlatego, że jest zupełnie odwrotnie.
...na dobrą sprawę poprzednie zdanie powinno skłonić do refleksji znacznie głębszych i cenniejszych, niż cały ten film, choć wiem, że nie skłoni.

Bonneville

Trafiłeś w 10-tkę ,są mądrzy i wrażliwi ponad przeciętną, a my zwykli zjadacze chleba .Nic, tego nie zmieni że ta produkcja jest poniżej przeciętnej.Nie podoba mi się ,pod żadnym względem,film kuleje ze względów stylistycznych.

ocenił(a) film na 9
sense2u

No nie, akurat ze "względów stylistycznych" ten film raczej nie kuleje.

Bonneville

"Ten film nie działa na Was bo jesteście mądrzy i wrażliwi ponad przeciętną. Radzę też przyjąć pokornie do świadomości, że jeśli na kogoś film nie działa, to może właśnie nie dlatego, że nie zrozumiał, lub jest mniej wrażliwy, ale może dlatego, że jest zupełnie odwrotnie. "

Nie uważam się za lepszego, bo film mi się podobał. Nie twierdzę, że był jakoś szczególnie trudny w odbiorze. Natomiast sposób pokazania tematu - miłość, strata, śmierć, wieczność, zwłaszcza w końcówce (tak, tak, słynne sceny w kosmosie), sprawiły, że poruszyło się we mnie coś bardzo głęboko. Emocje to średni argument, więc zostawiam je na boku - ale film właśnie mocno wzbudził mnie do refleksji - nie jakąś niesamowitą myślą w nim wyrażoną lecz właśnie przekazem emocjonalnym. Wydaje mi się, że mój odbiór świadczy o swego rodzaju innej wrażliwości choć chyba to nie jest pozytyw w tym wypadku, wręcz przeciwnie, ale tak mam. Obejrzenie "Źródła" było dla mnie jednym z ważniejszych przeżyć od dłuższego czasu i prawie bym mu wystawił dychę, ale jednak poczekam, aż trochę ochłonę.

Ale spoko, kiedyś byłem zmiażdżony "Efektem motyla", ale mi przeszło. :DDD

W każdym razie, chyba masz rację, ale może lepiej byś był odebrany, gdyby w Twoich postach było mniej ładunku emocjonalnego.

ocenił(a) film na 5
Justyna0810

Oczywiście, że o gustach się dyskutuje i się je jak najbardziej ocenia (tak samo jak ludzi) chociaż teoretycznie nie powinno się w nie ingerować na siłę i krytykować. Właśnie próbuję przebrnąć przez Źródło....i naprawdę ciężko mi to idzie. Jestem niewrażliwą ignorantką :(

ocenił(a) film na 9
Vanillia

I kimże Ty jesteś, by mieć prawo oceniać innych ludzi, czy ich gusta? Twoja uwaga sugeruje dużą dawkę arogancji. Pójdźmy dalej. Piszesz, że gusta się "jak najbardziej ocenia" a za chwilę padają słowa: "nie powinno się w nie ingerować na siłę i krytykować". Z jednej strony - oceniamy cudze gusta; z drugiej - nie powinniśmy ich krytykować. Przecież zaprzeczasz sama sobie. Czym jest krytyka, jeśli nie właśnie oceną czyjejś twórczości, działalności, poglądów, umiejętności? Krytyka nie oznacza wyłącznie negatywnych odczuć.
Nie mam zielonego pojęcia na temat Twojej wrażliwości, ale z napisanych słów płynnie delikatna wspomniana ignorancja.

ocenił(a) film na 1
kondor82

Ignorancją jest czytanie bez zrozumienia. Przecież Vanilla napisała " że o gustach się dyskutuje i się je jak najbardziej ocenia (tak samo jak ludzi) chociaż teoretycznie nie powinno się w nie ingerować na siłę i krytykować". Radzę zwrócić uwagę na dość istotne słowo, jakim jest "teoretycznie".

ocenił(a) film na 9
Bonneville

Więc może wyjaśnisz sens tego magicznego słówka?

ocenił(a) film na 5
kondor82

chyba napisałam, że jestem ignorantką, więc poległeś chłopie. przynajmniej się do tego przyznaje, za to Ty nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Po pierwsze jak słusznie zauważyła Bonneville napisałam "teoretycznie" a w praktyce jest zupełnie inaczej, jak widać zresztą na forach ;) Jestem człowiekiem i mam prawo oceniać ludzi i ich gusta, nie kojarzę, żeby było to jakkolwiek karane, jeśli nikomu nie ubliżam ;) i TY też to robisz hipokryto ;) bo już oceniłeś w jakiś sposób mnie, a jednak kim Ty jesteś żeby bla bla bla

ocenił(a) film na 1
Vanillia

Bonneville nie jest dziewczynką :p

ocenił(a) film na 5
Bonneville

aaaa... przepraszam bardzo bardzo Pana zatem :)

ocenił(a) film na 1
Vanillia

Ależ nie ma za co przepraszać, męstwa mi to nie ujęło, ja tak tylko gwoli informacji :)

ocenił(a) film na 9
Vanillia

Poległem? A co to jest? Jakaś rywalizacja? Nie bądźcie śmieszni, ludzie.
Skupmy się na tym niesamowitym słówku "teoretycznie". Nadal nie rozumiem jaki był cel jego użycia. Co rozumiesz przez to, że "teoretycznie nie powinno się czegoś robić"? A co z praktyką? Z tego wynika, że jesteśmy OK skoro WYDAJE nam się (teoria), że to, co robimy nie jest odpowiednie, ale jednak ROBIMY TO NADAL (praktyka). Dziecinny wniosek, ale to jedyny jaki przychodzi mi do głowy (wiem co miałaś na myśli, jednak wg mnie nieprawidłowo to sformułowałaś).

Im dalej brnę w Twój post, tym gorzej.

A skąd wniosek, że ocenianie innych miałoby być przez kogokolwiek ukarane? Byłaby to taka sama arogancja, jak wspomniane krytykowanie. Dlaczego tak uważam? Bo wg mnie wszyscy ludzie są "teoretycznie" równi - nikt nie jest lepszy od nikogo (oczywiście, że na poszczególnych, drobnych polach życia są różni, np. osobnik A lepiej kopie rowy niż osobnik B, ale za to B ładniej śpiewa). Sęk w tym, że moim skromnym zdaniem wyrażanie opinii (która de facto zawsze będzie subiektywna) o innych ludziach jest stawianiem się ponad nich - oceniam Ciebie, bo jestem od Ciebie lepszy, mądrzejszy, bardziej uzdolniony, mam więcej charyzmy. Przyznaję, że jest to dość radykalne stanowisko i może lepiej byłoby dopuścić możliwość: "oceniaj, jeśli na ocenianym polu jesteś w porządku przynajmniej z samym sobą", ale to troszkę naciągane. Jeśli poczułaś się przeze mnie w jakikolwiek sposób skrytykowana, to przepraszam, bo nie było to moim zamiarem.

Mimo wszystko nadal będę twierdził, że "o gustach jak najbardziej się dyskutuje, ale się ich nie ocenia.

Dziękuję za uwagę, mam nadzieję, że wyczerpałem temat.

ocenił(a) film na 5
kondor82

Ale się nakręciłeś :P Zacznijmy od tego, że w ogóle niepotrzebnie się czepiasz, to już nie chodzi o to czy masz rację (bo według siebie ją masz) czy jej nie masz (moja strona postrzegania). No więc, co rozumiem przez to, że czegoś się teoretycznie nie powinno robić ? Jak mogę wytłumaczyć zdanie, które jest już w najprostszej z możliwych postaci ? Rozumiem dosłownie : w teorii (według zasad moralnych, etycznych, prawa karnego itp) wielu rzeczy nie powinno się robić, ale jak życie nas uczy w praktyka często mija się z teorią. I tak, nie powinno się gwałcić, a gwałcicieli nie brakuje. To jak sam oprawca czuje się ze swoim występkiem jest już poniekąd jego sprawą :P Wiem, że teoretycznie nie powinno się krytykować gustów innych ludzi, zwłaszcza negatywnie, bo Ty mi zaraz wyjedziesz, że krytyka może być również pozytywna, nie mogę się kłócić z takim pedantem językowym jak Ty ( i tak wbrew pozorom zdaje sobie sprawę z dualnej natury tego słowa), ale jednak większość ludzi to robi (ocenia, krytykuje, nazwijmy to jak chcesz) innych i ich gust, ja to robię i o dziwo jest mi z tym ok. Wiem przy tym, że tak samo ja jestem pod ostrzałem identycznych zabiegów. Nie czuje się przy tym lepsza, staram się szanować nawet jak oceniam negatywnie, choć wiem, że nie powinnam. A tak na marginesie żyjemy w takich czasach że wyraz "krytyka" w mowie potocznej, której używa wiele prostych ludzi (między innymi ja) jest nacechowany negatywnie. I wątpię, żeby dużo osób miało problem z prawidłowym odczytaniem, mojej wypowiedzi kilka postów wyżej. Ocenianie innych mogłoby być ukarane (tak myślę) np jakbym kogoś wyzwała publicznie np od głupiej żałosnej KU*** to moja przeraźliwie prostacka i obraźliwa opinia o tej osobie wygłoszona na głos mogłaby zafundować mi sprawę w sądzie o publiczne znieważenie, si ? Soł są jednak takie przypadki ;) Według mnie ludzie nie są równi z natury. Seryjny morderca nie jest równy człowiekowi, który np poświęcił swoje życie dla ratowania innych. Wątpię też że nawet w przypadku przypadkowej osoby A i B jakby porobić bilans wad, zalet , talentów itp wynik mógłby nawet nie być zbliżony, chociaż jeśli obie osoby byłyby porządnymi personami to czy są równi jest problematyczne i na razie nie mam zdania na ten temat.
Tej ignorantki nie napisałam ironicznie, wszyscy fani filmu piszą : nie docenią go ignoranci, więc być może nią jestem... nie wykluczam tego.

ocenił(a) film na 5
kondor82

Przepraszam jeśli coś poplątałam , pisałam na szybko , a czasem się motam :P mam nadzieje, że rozumiesz moje stanowisko, które jest na przeciwnym biegunie niż Twoje :P Nadal wydaje mi się, że poprawnie jest skonstruowana tamta wypowiedź, Ty twierdzisz, że nie... to jakbyś Ty sformułował moją myśl ?

ocenił(a) film na 5
kondor82

Aha i 3 ostatnia sprawa z tym polegnięcie, najzwyczajniej. Ignoranta nigdy nie przekonasz ;) dlatego z góry piszesz się na przegraną misje. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
Vanillia

Pozwól, że odpowiem śpiewająco:
"Who are you to judge the life I live?
I know I'm not perfect
-and I don't live to be-
but before you start pointing fingers...
make sure you hands are clean!” - Bob Marley

ocenił(a) film na 5
kondor82

Bardzo ładny wokal :D

ocenił(a) film na 9
Vanillia

Dziękuję :)

ocenił(a) film na 9
Vanillia

Aha, jeszcze jedna uwaga.
Jeśli już skupić się na tym nieszczęsnym "polegnięciu" - napisałaś o sobie "ignorantka", fakt, jednak zrobiłaś to ironicznie (zdecydowanie tak to odebrałem), więc niekoniecznie akurat w ten sposób myślisz o sobie, prawda?

Justyna0810

Od kiedy o gustach się dyskutuje? Chyba mnie coś ominęło, bo odkąd pamiętam obowiązywała łacińska sentencja de gustibus non est disputandum.

ocenił(a) film na 10
dingo21

Ale po to jest forum by móc podyskutować o wzajemnych gustach. Możesz trzymać się swojej łacińskiej sentencji, nikt Ci nie broni

Bonneville

Ja chyba nie rozumiem, jak można nazwać "tandetnym kiczem" film o tak ciężkim przekazie. To jest jedna z ważniejszych rzeczy na tym świecie, aby zrozumieć sens śmierci i pogodzić się z przemijaniem. Mogłeś oczywiście napisać, że film jest kiepski, źle zrobiony, fatalne zdjęcia (oczywiście to nie jest moja opinia), ale aż mnie razi w oczy określenie "tandetny kicz". Kobieta, która umiera na raka i jej mąż próbujący za wszelka cenę ją uratować to nie jest kiczowata historia. To właśnie są wielkie treści, których ludzie na co dzień nie zauważają i się nad nimi nie zastanawiają, mimo że są tak blisko.

ocenił(a) film na 1
marher

Oczywiście, że można tak nazwać tandetny kicz tandetnym kiczem. Nieważne o czym mówi, czy pokazuje. Rzeźba Chrystusa w Świebodzinie też jest tandetnym kiczem mimo, że jest taka wielgachna, taka droga i przedstawia Chrystusa.
"Zrozumieć sens śmierci" a po co? Każdy kto żył umarł, każdy kto żyje umrze i każdy kto się urodzi umrze. Widzisz w tym sens? Jest Ci do czegoś potrzebny sens czegoś takiego? Czy zastanawiasz się nad tym jaki jest sens tego, że kanapka spada na podłogę jak ją upuścisz? Tu nie ma sensu, taka jest fizyka, na takim świecie żyjemy, koniec. Wielka miłość, życie i śmierć, bla bla bla. Typowa tania tandeta pod publiczkę.

Bonneville

:) Większość ludzi zastanawia się nad sensem śmierci, widocznie Ty nie. W każdym razie wniosek z Twojej powyższej wypowiedzi jest jeden, duży brak wrażliwości, co niekoniecznie jest wadą :)

ocenił(a) film na 1
marher

Jak zwykle ten sam argument, że brak mi wrażliwości. Zajmuję się sztuką i kulturą zawodowo, mam wykształcenie artystyczne, sztuka jest moją pasją niemalże od zawsze czyli można powiedzieć, że zarabiam na swojej wrażliwości i jest ona niezbędnym składnikiem mej profesji. Nie potrzebuję hipertrofii jak w "Źródle" by się nad czymś zastanowić, nie potrzebuję banału bym coś zrozumiał i nie lubię kiczu. Jestem zbyt wrażliwy na ten film, dlatego nie mogę go zdzierżyć :) Jest to komercyjna chała i kicz, nic więcej. Maszynka do zarobienia kasy pod przykrywką kina refleksyjnego lub artystycznego. Nie mam nic przeciwko komercji i prostej rozrywce, jeśli ona nie udaje niczego więcej. Źródło udaje, dlatego jest kiczem, niczym więcej a to że kicz zachwyca większość ludzi nie jest niczym nowym.

Bonneville

Hmm, tak sobie patrzę na tematy tutaj i widzę, że historia sie powtarza. Podobne dyskusje są na forum tegorocznego filmu pod tytułem "Altas chmur". Ba, nawet linia obrony fanów i fanatyków tego filmu przypomina tą tutaj :)

Bonneville

Fakt, że trochę się spóźniłem na niniejszą dyskusję, bo wybrzmiała 10 lat temu. Ale dzisiaj właśnie sobie ten film obejrzałem. I nawet zarejestrowałem się, żeby go tu sobie skomentować.
Jedna rzecz mnie w tych Waszych "recenzjach" i luźniejszych komentarzach uderza. A mianowicie brak sprecyzowania o czym jest ten film. Nie jest on o sensie życia. Nie jest on o życiu i umieraniu. A już na pewno nie jest trzema historiami przeplatającymi się wzajemnie. Gdzieś jeszcze, nie tutaj, widziałem rewelację, że ta trzecia historia opowiada historię "astronauty Toma", podróżującego przez wszechświat w jakiejś tam bańce.
Tu jest opowiedziana jedna zaledwie historia. Jest nią wędrówka duszy, która - będąc formą czysto energetyczną (metafora podróżującej przez kosmos bańki) nie może wciąż przepracować bagażu doświadczeń, jakie przeżyła na swej ścieżce w dwu powtarzających się tematycznie wcieleniach. Wciąż błąka się między tymi dwoma niedokończonymi wątkami, próbując w każdym z nich problem uratowania czegoś/kogoś rozwiązać, ale rozwiązać się jej tego problemu nie udaje. Dopiero akceptacja tej ścieżki jako całości daje, po pierwsze, wgląd w jej zakończenie, a po drugie, możliwość wyjścia z tego impasu. Co się na końcu bohaterowi udaje.
"Będziesz wiedział".
Można różnie oceniać ten film, ale nawet by mi przez myśl nie przeszło nadanie mu miana kiczu. Warstwy muzyczna i wizualna poszły na bok, bo temat dotknął wprost mojej duszy.

ocenił(a) film na 3
Bonneville

AMEN . kocham pana panie Bonneville. i recenzyjka krotka i odpowiedzi na posty, zgadzam sie w stu procentach.

ocenił(a) film na 10
Bonneville

Zajmujesz się sztuką, a nie znasz podstaw teorii sztuki? Trudno mi w to uwierzyć.
Gdybyś jednak je znał, pamiętałbyś o pragmatyzmie Rorty'ego, lub chociaż miałbyś w głowie pojęcie "słownika idei". No cóż, widocznie braki w wiedzy wypełniasz ignorancją i apodyktycznością. Któż dał Ci prawo by mieszać rzeczywistość (do której dostępu nie masz) z własnym jej odbiorem? Film Ci się nie podobał - Twoja sprawa. Nie rób jednak ze swojej sprawy dogmatu.
Twoje zarzuty wobec filmu są tak absurdalne, że aż nie chce się z nimi polemizować. "Kiczowata" sceneria kosmosu. Ty mówisz, że kiczowata, ja powiem, że nie. Gdzie nas to zaprowadzi? (pomijam w ogóle fakt, że "kosmos" mógł być po prostu wizualizacją umysłu bohatera).
Na przyszłość polecam więcej pokory. Nikogo nie obchodzi kim jesteś i czym się zajmujesz i do niczego Cię to nie uprawnia. Tym bardziej, że próba profesjonalizacji sztuki to relikt, mit, który już dawno sam się ośmieszył - każdy ma prawo do własnej oceny dzieła, podług tego jak ono na niego działa. Polecam zapoznać się z badaniami kulturowymi np: Ryszarda Nycza

ocenił(a) film na 10
UPADLY_WIDZ

ale balagan na tym forum - wypowiedzi pseudo koneserow kina ambitnego, ktorzy probuja wojowac na swoje argumenicki o tym czy film jest dzielem sztuki, czy tez nie. smiech na sali. pseudo madrale niech spieprzaja z tego komercyjnego forum, do jakichs malych kanciap i niech dyskutuja sobie z innymi sztywniakami, ktorym kawa nie smakuje, bo ma o pol lyzeczki cukru za duzo. film odniosl suckes. nawet jesli ma wiecej przeciwnikow niz fanow - jest to sukces, poniewaz trafia do ludzi o nieco wrazliwiszych sercach ( takich jak moje ), natomiast ci ktorzy maja to serce bardziej wyrafinowane, niech szukaja powodow do dyskusji na forach w bardziej zamknietym towarzystwie. smieszne jest to ze ktos kto ma 30 lat probuje wojowac na swoje racje z byc moze trzynastolatkami. takze dla mnie ci , ktorzy probuja udowodnic ze ten film jest kiczem - sami so jeszcze bardziej kiczowaci od niego, poniewqaz brakuje im dystansu, przede wszystkim do samych siebie. mniej frustracji, wiecej zrozumienia zycze. a kawe nalezy pic powoli, bo mozna sie zachlysnac kazdym lykiem, bez wzgledu na to czy cukru jest za duzo, czy nie ma go wcale.

ocenił(a) film na 1
zoltekiwi

Ojojku, jojku! Ja jednak wychodzę z założenia, że "człowiek o wrażliwszym sercu", nie powinien wyganiać, ani zamykać ust "ludziom o bardziej wyrafinowanych sercach".
Jeżeli uważasz, że jedynymi motywacjami do prowadzenia podobnej dyskusji na tym forum, jest frustracja i brak dystansu, to chyba tylko takie motywacje są Ci znane. Ja ich widzę setki innych. Co do kółek dyskusyjnych w zamkniętym, offowym gronie, to znowu zachęcam "człowieka o wrażliwszym sercu" do nie szufladkowania i nie pojmowania świata w szeroko znanych i popularnych schematach, choć zapewne jest to wygodne.

ocenił(a) film na 10
Bonneville

Jesteś zwykłym aroganckim bucem z malutkim przyrodzeniem, szukasz jedynie ukojenia w swoich pseudo inteligentnych postach, w których jednym słowem ściemniasz, film z pewnością Ci się podobał, a nawet jeżeli nie to po prostu nie jest to film dla tak ograniczonego fantazją prostaka jak Ty. Tak film w sobie niesie mnóstwo głębszych sensów i dobrze o tym wiesz, więc skończ z tym wypisywaniem głupstw, to nie ma sensu psi wentlu. p.s. tak wiem kogo obrażam "zagubionego chłopca"... pozdro 600

ocenił(a) film na 1
UPADLY_WIDZ

Może bardzo chciałbyś mnie obrazić, ale nie bardzo możesz. Natomiast widzę, że ja nawet nie chcąc musiałem bardzo obrazić ciebie, krytykując jakże ważny dla twojego życia i oświecający cię film. Nie mój problem.

ocenił(a) film na 3
Bonneville

Zgadzam się w 100%, film wybitnie słaby i przegięty nawet jak na Aranowsky'ego.

ocenił(a) film na 9
Bonneville

A mi sie podobal. Przy czym, nalezy zaznaczyc, nie lubie Paolo Coelho i jego plytkich frazesow. Na poczatku, po obejrzeniu filmu, stwierdzilam, ze to rzeczywiscie troche przesada i przerost formy. Ale im dluzej o nim myslalam, tym bardziej mi sie podobal. No i wylalam wiele lez w momencie smierci Rachel. ;)
Nie bede sie klocic co do glebi, bo nie ma tu jakiejs przepastnej glebi ;) Ale jest ciekawie zrobiony, tez rozmach, wizje - z jednej strony nieco tandetne, ale z drugiej - takie nierzeczywiste i pochlaniajace. Podobal mi sie klimat tego filmu. I muzyka. Zgadzam sie tam z tmy burakiem z gory - film jest na swoj sposob piekny.

użytkownik usunięty
Bonneville

THUMB UP!

Film jest piękny .. jedynie wizualnie. Kiedy kategoryzujemy filmy i taki gniot wrzucamy do worka "psychologiczne" to raczej "głębię" powinniśmy tam znaleźć. Jedynym burakiem w temacie o tym filmie jest "przesłanie" dzieła, podanym na talerzu z tłustym, przypalonym, gumowym kotletem z przeterminowanego schabu.

ocenił(a) film na 1

Ładnie w słowa myśl ubrana :)

Ciekawość trąca mnie palcem. Jak państwo zatem widzą owe "przesłanie na talerzu podane"?
Zastanawia mnie także na jakiej podstawie autor wątku odczytuje zawartą w filmie symbolikę jako pozbawioną wielkości? Jest to dosyć śmiały zamach na bagaż kulturoznawczych doświadczeń nauki naszych czasów. Dotychczas toposy (które nota bene formułują ten film) stanowiły o pierwotnej i typowo ludzkiej potrzebie odpowiedzi. Życie i śmierć, droga, bóg... Czyżby natchnieniem kabały był prosty przekaz na poziomie samej formy?

ocenił(a) film na 1
pitrx

Zanim się ustosunkuję, proszę mi wyjaśnić "bagaż kulturoznawczych doświadczeń nauki naszych czasów", nie mam problemu z tym czym jest doświadczenie naukowe, ale czym jest kulturoznawcze doświadczenie nauki? Jest to dla mnie bardzo niejasne określenie i nie wiem jak odpowiedzieć.

Bonneville

Zakładając, że pana pytanie pozbawione jest ironii, tym razem odpowiem. Po pierwsze należałoby zauważyć, że jest to trop, a konkretnie metafora. Nie chodzi zatem o doświadczenie rozumiane jako proces poznawczy przeprowadzany w określonym, kontolowalnym i przewidywalnym środowisku, a raczej należałoby je odnieść do pojęcia wiedzy zdobywanej poprzez obserwację całego zespołu zjawisk, choć mówi się również o całościowym zaangażowaniu obserwatora w proces, po czym konieczna staje się jego interpretacja. Chodzi o stanowisko nauki i stojących za nią autorytetów w kwestii kulturowych spoiw społecznych - pewnego rodzaju zbiorowego mechanizmu konceptualizacji rzeczywistości, który ulegając zmianom jednocześnie wskazywał na ich źródło. Przeniesienia tego dokonał przede mną niejaki Mircea Eliade (dokładnie jeden z tomów "Historii wierzeń i idei religijnych").

ocenił(a) film na 1
pitrx

Powiem szczerze, że nie było pozbawione ironii i przyznam, że pytanie zrozumiałem, ale jego forma, jak by się czepiać tak jak ja na przykład, jest naprawdę nielogiczna i nieprecyzyjna. Natomiast nie wdawajmy się w semantykę. W filmie nie są poruszane nowe treści jak i w nowoczesnej nauce też żadne z tematów z filmu nie są nowe. Każda religia istniejąca lub zapomniana, w większym lub mniejszym stopniu porusza śmierć jako nowy początek lub jako przejście czy kontynuacje. Założenie chrześcijańskie jest mocno uproszczone i bardzo chwytliwe swoją drogą choć prymitywne w swoim działaniu. Nie czytałem "Historii wierzeń i idei religijnych" a mimo to wiem co to jest reinkarnacja, potrafię sobie wyobrazić, że mądrzejsi założyciele jakoby widzieli w tym głębszy sens, że po tym jak umrę i zostanę trawą to będę nieświadomą trawą a nie trawą ze świadomością człowieka, jak jest rozumiana dziś reinkarnacja i jak przeistaczana to wiadomo. "Ja to chyba byłam kotkiem o one takie fajne są a w następnym wcieleniu to będę różą albo jednorożcem". W skrócie prymitywizm.Tak samo jak życie wieczne. No cóż, życie to proces ciągły, może nie wieczny a przynajmniej nie na jednej planecie, ale na naszej życie trwa już mnóstwo lat i mnóstwo lat jeszcze potrwa. Jest to proces stały. Na tej obserwacji życia powstają religie. Jedno z bardziej prymitywnych wierzeń jest, że jak umrę jako człowiek, to będę sobie żył jako człowiek na chmurce i plumkał na harfie tudzież będę przez całą wieczność mordowany.
Wracając do filmu, nijak to wszystko się kupy nie trzyma. Jak ma się aztecki władca do drzewa życia? Oni składali tysiące ludzi w ofierze i żarli ich serca, co ma do tego drzewo życia? Niby gdzie jest nowym odkryciem krąg życia? Sugerujesz, że jest to jakiś trend w dzisiejszej nauce, albo są to nowe odkrycia religioznawców? Jest wiedzą popularną, że jedno zwierzątko zjada drugie i je wydala tudzież umiera i staje się nawozem, z tego rośnie roślinka, roślinkę je inne zwierzątko, które albo umiera i jest nawozem albo zostaje zjedzone i wydalone się nim staje. To jest właśnie życia krąg. Wieczny, nieustający proces zwany życiem. Ja się uczyłem o tym w podstawówce na biologii a wiedza ta jest znana od początków upraw jak nie wcześniej wśród prymitywnych ludzi.
Czym niby miała być w filmie wizualizacja tej bańki z drzewem? Co to jest? Jego sen? Jako naukowiec odkrył sposób na udaną hibernację siebie i doczekał czasów podróżowania w czasoprzestrzeni? Po co ten zabieg?
Oświecony krzyczy "Ja umrę!". Przecież to jest żenujące. No i co go tak pocieszyło? Umrze i się spotka ze swoją żoną? O jakiej religii tu mówimy? Czym on jest, ukazujący się w pozycji lotosu lewitując przed tym azteckim rzeźnikiem?
Nawet nie do końca chcę poznać odpowiedzi na powyższe pytania, bo konstruując tego typu film, możemy sobie błądzić w cholerę i naprawdę nic z tego nie wyniknie a na pewno nie "to co autor miał na myśli". Dla mnie dany zabieg ma mieć coś na celu i wcale nie uważam, że ma być łatwy do zrozumienia, ale ma mieć cel i sens. W tym filmie go niema. Jest nadmuchany, pompatyczny, pseudointelektualny i miałki. Mało tego, jest podsycaniem religijnych bełkotów i bzdur wymyślonych przez człowieka.
Nauka powinna się rozwijać i zgniatać religie w miarę postępu. Wiemy już skąd się biorą pioruny więc naprawdę nie widzę potrzeby by przeprowadzać zabieg na zasadzie "No tak wiemy, ale o tym właśnie mówi nasza religia i inne religie i nauka temu nie przeczy". Paskudna manipulacja i pranie mózgów.
Nie czynię zamachu na żadne kulturoznawcze doświadczenia nowoczesnej nauki.
Nie widzę po prostu zachwytu ani wielkości w świadomości, że umrę, że jak by moje zwłoki do lasu zanieść to będą nawozem i wyrosną z tego roślinki będące pożywieniem dla innych istot. Nie widzę zachwytu w poszukiwaniach lekarstw na śmiertelne choroby itd itp
Jeśli mamy mówić o ludzkiej drodze, o ludzkich wierzeniach w bogów, o życiu, śmierci, ciągłości, czyli o ważnych tematach to mówmy o nich konsekwentnie, poważnie lub artystycznie i filozoficznie. Ten film powinien być odkrywczy dla najaranych trzynastolatków. Niestety nie tylko dla nich jest odkrywczy, nad czym szczerze ubolewam. Mało tego, jest to film za którego pięknem i głębią opowiadają się ludzie o bardzo wysokim mniemaniu a propos swoich intelektów. Ujmę to tak. Jeśli ogólna średnia krajowa, pożal się boże, nie rozumie tego filmu, to jest to bardzo przykre i przerażające. Natomiast to że ci co zrozumieli, są nieco ponad przeciętną i czują dumę ze swoich intelektów, mogę przełknąć. Nie mogę przełknąć chełpienia się tym i traktowania z góry lub z arogancją wszystkich co uważają film za gniot. To prawda, ludzie poniżej przeciętnej również uważają ten film za gniot, ale zapewniam i jestem o tym przekonany bardzo mocno, że człowiek obyty, wyrobiony, mądry, doświadczony również będzie miał ten film za gniot. Otóż należy kwestionować to co nam się podaje a zwłaszcza jeśli podaje nam się coś jako twór ambitny. Nawet jeśli w towarzystwie, które jest ponad przeciętną a zapewniam, że naprawdę trzeba niewiele więcej prócz utrzymywania temperatury ciała, żarcia i wydalania by być ponad przeciętną, to nawet jeśli owo ponad przeciętne towarzystwo uznaje ten film jako ambitny i głęboki, to radzę szukać towarzystwa bardziej ogarniętego.
Wiem, że jesteś człowiekiem kulturalnym i starasz się prowadzić dyskusję w dobrym tonie a moja wypowiedź zapewne momentami nie jest miła a nawet może być odebrana jako napastliwa, ale jest prawdziwa. Prawda jest zdrowa i myślę, że powinna motywować do pięcia się w górę, do kwestionowania i nie poddawania się opinii innych, nawet jeśli dana opinia jest w "opozycji" lub jest "alternatywna".
Szczerze i od serca polecam film traktujący o podobnych zagadnieniach, ale jest to zupełnie inny poziom w każdym aspekcie i tym razem nie jest wydmuszką a jest szczerym obrazem z dużą konsekwencją tego co twórca miał na myśli. Mówię o "Drzewie życia".
Jeśli odpiszesz, to błagam pisz przejrzyście, bo mimo, że rozumiem o co Ci chodzi, to zaczynam troszkę myśleć o Tobie jak o człowieku zadufanym w sobie co albo chce kogoś złapać na tym, że nie rozumie trudnych wyrazów, dla jasności je rozumiem, ale Twoje wyrażenia są już przerostem formy nad treścią, albo stara się wypaść poważniej. Poważne rozmowy tak nie wyglądają. Powagi dodaje sens wypowiedzi a zagmatwany styl wypowiedzi owy sens zaciera, gadaj ze mną jak z prostym chłopem (nie odczytuj dosłownie) a oszczędzę sobie złośliwości.

ocenił(a) film na 10
Bonneville

"Każda religia istniejąca lub zapomniana, w większym lub mniejszym stopniu porusza śmierć jako nowy początek lub jako przejście czy kontynuacje." - otóż nie każda np. niektóre sekty żydowskie uznawały że śmierć jest ostateczna i nie następuje po niej żaden raj.

"Jak ma się aztecki władca do drzewa życia?" - jak dla mnie to sceny w Ameryce są częścią >książki< i tak jak Hiszpanie po odkryciu nowego świata całkiem poważnie podchodzili do sprawy poszukiwania rajskiego ogrodu w Ameryce tak wydarzenia w filmie odzwierciedlają taką właśnie koncepcję świata w którym dzicy są strażnikami rajskiego ogrodu.

Czym niby miała być w filmie wizualizacja tej bańki z drzewem? Co to jest? - jak dla mnie to po prostu jego środek środek transportu.

To czym jest co jest w filmie zależy od interpretacji, od tego co uznamy za "rzeczywistość" a co za część "książki"


ocenił(a) film na 1
HaVoC_87

Ja mówię o religiach, czyli tych dużych sektach, tych popularnych, które tak naprawdę swoją popularność zdobyły właśnie dzięki lękowi przed śmiercią i obietnicom że wierni nie umrą nigdy. Nie mam zamiaru edukować się w zakresie ludzkich wierzeń i badać co jaka sekta sobie wymyśliła, równie dobrze mógłbym poważnie traktować opowiadania schizofreników. Wiem, że ludzka kreatywność we wciskaniu kitu innym ludziom nie ma sobie równych.

A propos Twoich argumentów, czy też odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania.
Jako że kwestia z Aztekami to część książki, pisanej współcześnie, to nie jest to wyobrażenie konkwistadorów lecz autorki. Natomiast nie będę się o nieścisłości, brak logiki, czemu tacy a nie inni czepiał autorki książki, bo ona jest postacią fikcyjną, natomiast twórców filmu się czepiam. Ludzie którzy zarzynali setki tysięcy innych ludzi, wyrywając im bijące jeszcze serca z klatek piersiowych, nie zasługują by mieć pieczę nad drzewem życia. Umieszczenie ich w filmie jest zabiegiem jedynie pod publiczkę, fajerwerk, efekciarstwo a nie przemyślany, konsekwentny i logiczny wybór.

"Środek transportu".... Co!? Kogo środek transportu, czyj. Przecież ten facet nie jest bohaterem kolejnej książki, tym razem science fiction. Mało tego, to ten sam gość co ratował swoją żonę. Więc ja chcę wiedzieć co to jest, jak się dostał do tej bańki w kosmosie. Znów brak konsekwencji.

Ja rozumiem, że temat filmu jest chwytliwy, że niektórych z nas pożera (swoją drogą bazując właśnie na strachu przed śmiercią), ale Aronofsky jedynie widzem manipuluje. Cały film jest rzuconymi na stół luźnymi myślami. To troszkę za mało by zrobić logiczną, konsekwentną opowieść o czymś. Natomiast jak się to wszystko nadmucha, zrobi fajną muzykę, fajne zdjęcia, zatrudni fajnych aktorów, to jakoś się sprzeda. Jeśli się jeszcze wmówi, że to "film ambitny", "z górnej półki" to sukces murowany, bo wiadomo, że cała masa ludzików chcących czymś zaimponować obejrzy owe dzieło by potem opiewać je w zachwytach ku zawstydzeniu durniów, którym treść obca i nieprzyswajalna. Niestety tak działa marketing Aronofskiego.
Ktoś kiedyś na tym forum napisał, że Aronofsky jak i jego wyznawcy myślą, że są bardziej inteligentni niż są w rzeczywistości. Nie skomentuję by nikogo nie urazić, ale chyba jest jasne czy podzielam ten pogląd.
Ja proponuję więcej krytyki, proponuję kwestionować. Z dobrą wolą, ale też z egoistycznych pobudek, polecam każdemu po obejrzeniu filmu tego typu, odrzucić emocje na bok, wywołane nie konsekwencją czy przemyślanymi argumentami, ale fajerwerkami i zastanowić się jakie jest przesłanie, co za tym idzie i czy k u r w a, nie mamy jeszcze jakiś pytań. Aronofsky bardzo nachalnie podsuwa widzowi rozwiązania i odpowiedzi, o których sam nie może mieć żadnego pojęcia. Moralizuje i poucza a w momencie kiedy wziąć to pod lupę, to widzimy gówno z pianką, ale trzeba się po prostu zagłębić i je rozdłubać by się o tym przekonać.
Chciałbym żyć w społeczeństwie, które jest bardziej krytyczne i nieco trudniejsze do zmanipulowania a przede wszystkim potrafi niezależnie myśleć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones