byłby lepszy bez tej całej pseudometaforycznej otoczki, bez tych wątków pobocznych - dawnego i z przyszłości - które posiadają jak dla mnie wyłącznie walory estetyczne. Spokojnie film by się obronił wątkiem głównym, realnym tu i teraz...
A ja wręcz przeciwnie - te "skoki" w historii są niezbędne to zbudowania tak świetnego zakończenia. Ten film byłby zbyt płaski bez zobrazowania wątków z książki Izzi.